W ostatnim roku okupacji obszary południowo-wschodniej Polski były opanowane prawie całkowicie przez AK i BCh. Niemcy kwaterowali w większych miastach. W mniejszych miejscowościach usiłowali utrzymywać posterunki, ale one nie stanowiły dla partyzantów zagrożenia. Do Grabowca Niemcy przez około pół roku nie przyjeżdżali wcale.
Odczuwało się pewne odprężenie. Młodzież nieletnia zgłaszała się do komendanta o przyjęcie do partyzantki, a gdy odmawiał - strugała z drewna automaty i zabawiała się w wojnę z Niemcami. Wrócił ksiądz na parafię, zbliżała się wolność. Nie bez powodu mówiło się, że mamy już wolną Rzeczpospolitą Grabowiecką. Jak się okazało, była to cisza przed burzą...
Szef żandarmerii niemieckiej w Miączynie (powiat Zamość) pracował na rzecz organizacji AK. Uchodził za człowieka dobrego -może współczuł Polakom? - ale z drugiej strony nie mógł inaczej: po prostu aby przeżyć musiał służyć dwóm panom.Uprzedził on, że na Grabowiec i jego okolice Niemcy szykują pacyfikację. Jednak nikt nie znał jej rozmiarów. Przypuszczano, że może to być coś potwornego, włącznie z wypaleniem zabudowań.
Komendant placówki AK w Siedlisku koło Grabowca, porucznik Paweł Runkiewicz ps. Czarny, po naradzie z mieszkańcami i dowódcami plutonów: Bolesławem Kaliszem ps. Gieroj, Józefem Swatko, Bogdanem Matwiejczukiem ps. Brzęczek i innymi zarządził, żeby ludność Grabowca i okolicznych wiosek zgromadziła się w lesie zwanym Przedni koło Tuczęp.
ZOBACZ SKRÓT Z UROCZYSTOŚCI
CZYTAJ WIĘCEJ NA TEMAT PACYFIKACJI
Ods³on: 62538
|
|
Twoim zdaniem